Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Życie snem.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Rozaura

Tyle chętnie osłon ruszę:
Dając ostrze tej szablicy
Tą mnie opatrzono radą:
Jedź do Polski, w możnych oczy
Staraj świecić się tą bronią;
Będzie taki, co gdy zoczy
Dobrze znany dar przed laty
Dumną cię wspomoże dłonią:
Pan to wielki i bogaty
Lecz nie powiem ci nazwiska
Na przypadek, gdy nie żyje.

Klotald (n. s.)

Nieba! jakież dziwowiska
Prawda, czy majaki czyje?
Wszak Wiolanty to jest szpada,
Którą dałem jej przed laty
Zaręczając, że bogaty
Takim ostrzem, gdy zagada
Do mych oczu stali błyskiem
Z ojca spotka się uściskiem.
Onaż, co życiem być miała
Ma stać się śmierci przyczyną?
Wszak wyrzekłem już, że zginą!
O igraszko ty zuchwała
Losu! nieba dopuszczenie!
On mym synem! O! cierpienie!