Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Życie snem.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Rozaura

Światło tam błędne migoce:
Gwiazda wilgocią wybladła
Drżąca, niepewna upadła
Aby tej otchłani noce
Srożej uczynić czarnemi.
Przecież przy błędnem jej drżeniu
Widać człowieka w pomroce,
O trupa raczej! na ziemi
Widać w okropnem więzieniu.
Ciężkie okowy go gniotą,
Skóry mu zwierząt odzieniem.
Stańmy, poczekajmy oto
Niech się wywnętrzy z cierpieniem,
Które przyciska go srożej
Od nocy, od kajdan obroży.

Zygmunt

Nędznym ja! O! nieszczęśliwy!
Nieba! mówcie, wzywam was,
Mówcie, jaka moja wina,
Zkąd los na mnie tak straszliwy,
Na ludzkiego spada syna?
Wiem ja, wiem, że w każdy czas
Najsmutniejszą dolą człeka
To, że rodzi się na ziemi;
Ale między śmiertelnemi
Po za winą narodzenia