— I cóż?... — zapytał z niecierpliwością Stefan.
— Zostali wypędzeni... umierają z nędzy... oni, którzy byli tak miłosiernemi...
Roger pomimo postanowienia swego że niczemu nie będzie wierzył, nie mógł powściągnąć okrzyku zadziwienia.
Stefan nie rozumował dłużéj. Czy to była scena przysposobiona przez naboba lub nie, wspomnienia jego gwałtownie wywołane, owładnęły jego sercem tak, że wszystkiemu uwierzył.
— Wszystko co mamy, do nich należy!.. gdzież oni?... — i mimowolnie pochwycił zimną rękę nieznajomej.
Druga bajaderka dotąd milcząca, odwróciwszy się do Rogera, przemówiła oschłym tonem:
— Nie potrzebujemy waszéj pomocy... ci, którzy nie opuścili pani i jéj męża w godzinie nieszczęścia, będą o nich pamiętali i nadal.
— Nie dość na tém... Blanka którą nazywaliście aniołem... uwiezioną została przez nikczemników...
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/932
Ta strona została przepisana.