Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Słuchajcie! — przemówił zwięzłym głosem.
Poruszenie jego nakazywało milczenie, jakby chciał pochwycić oddalony szelest.
— Słuchajcie... — powtórzył po raz trzeci — czy nie słyszycie że o was mówią pod wieżą?...
Obie siostry spojrzały na niego z zadziwieniem. Odległość od chaty do wieży była tak znaczną, że tylko krzyk donośny mógł być dosłyszanym.
— Oni są tam... — mówił Benedykt — nikczemni i chciwi zbójcy... uciekajcie! uciekajcie moje dzieci... jeszcze czas!
I gdy Djana i Cyprjana stały jak wryte, Benedykt odezwał się:
— Oni są tam mówię...jeżeli nie chcecie uciekać, idźcie przynajmniej dowiedźcie się, jaki wam los gotują...
W głosie Benedykta było tak głębokie przekonanie, że Cyprjana i Djana nie zastanawiały się nad odległością od wieży.
Wybiegły z chaty jakby było dostatecznym wyjść zewnątrz dla dosłyszenia głosów, któ-