kiego się doznaje oglądając miejsce, w którém się cierpień doświadczało.
Wspomnienia dnia wczorajszego wydawały się im bardzo dawnemi; a przyglądając się z upodobaniem przedmiotom będącym w ich pokoju, powątpiewały prawie że były tak dalece nieszczęśliwemi.
— Czy przypominasz sobie siostro — mówiła Cyprjana — obie klęczałyśmy tu wczoraj, gdy pani Kokarda do nas przyszła.
— Wczoraj? — powtórzyła zadumana Djana — byłoż to wczoraj?
— Oh! tak! wczoraj byłam tak głodną... ty zaś nie uskarżałaś się... nigdy nie wyrzekałaś... lecz pewną jestem żeś cierpiała...
— Cierpiałam nad tobą... i nad panią... oh! to mnie rozdzierało serce jedynie, że nie mogłyśmy nieść jéj pomocy.
Cyprjana podskoczyła z radości.
— Pani... nasza najdroższa pani... jakże Bóg jest dobrym, że nas uszczęśliwił... wyratujemy ją z nędzy i powrócimy jej Blankę...
Djana uklękła przed obrazem Boga-Rodzicy.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1190
Wygląd
Ta strona została przepisana.