Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie pobiegł po naszego nadwornego doktora!.. No, policzmy teraz nasze rany!..
— Wasza Królewska Mość, jak mi się zdaje, wcale ranionym nie jesteś — odrzekł Cabral de Barros.
— Tak mówisz?.. A ja sądziłem, że ten młody gbur przebił mię szpadą na wskroś... Ha! kiedy ranny nie jestem... tém lepiéj... Jedźmy do zamku d’Alcantara.
— Najjaśniejszy Panie!.. zaczął Castelmelhor.
— Czego chcesz?.. Czyś to ty nas rozbroił?
— Uchowaj Boże!
— Więc to twój brat? Jakże on się nazywa? Bo wy hidaldzy, książęcych nabieracie nawyknień; wam mało jednego nazwiska... To bardzo śmieszne!
— Nazywam się Don Simon de Vasconcellos y Souza — odpowiedział Simon poważnie.