— Pan baron kąpie się w tej chwili, może pan Alfred będzie łaskaw przejść do salonu, na stole leżą świeże dzienniki — mówił dalej kamerdyner i wprowadziwszy gościa do pokoju, ukląkł przed kominkiem i dorzucił parę polan do ognia. Czy pan Alfred napije się herbaty z panem baronem? — zapytał.
Gościnność i uprzejmość poczciwego starca rozczuliła Alfreda, który upatrywał w niej ślady serdecznych węzłów, łączących go niegdyś z Armandem. Widok bogato urządzonego pokoju spotęgował jeszcze to pierwsze wrażenie. Od iluż to lat znajomem mu było to miejsce! śledził każdą zaszłą tu zmianę, wiedział o każdym nowo przybywającym sprzęcie! Za każdą niemal bytnością dostrzegał tu drobną zmianę.
— A! znowu coś nowego! — mówił przyjacielowi, który zwracał jego uwagę na oryginalność lub starożytne pochodzenie nowego nabytku...
Po odejściu kamerdynera Alfred podszedł do biblioteki i przez drzwi oszklone spostrzegł kilka książek, wyglądających na pozór jak nagrody z liceum. Wyjął jedną z nich, pieczęć pensyonatu Vanaboste wyciśniętą była złotemi literami na zielonym safianie. Schował książkę do szafy... w tej chwili ogród pensyonatu, żywo stanął mu przed oczyma. Ileż to chwil wesołych spę-
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/152
Wygląd
Ta strona została przepisana.