Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszelkie dyskusye o kwestyach oderwanych, nieraz, też wygłaszał polityczne, ekonomiczne lub socyalne teorye, nie bacząc, że na twarzy młodego barona malował się wyraz znudzenia. Chwilami Helena budziła się z marzeń i podniósłszy wzrok na ukochanego, dostrzegała ten wyraz. Lecz nierozumiejąc bezpośredniej, chwilowej przyczyny, która chmurą znudzenia zasępiała czoło Armanda, mówiła sama do siebie: „On nie jest przy mnie szczęśliwym44, a po chwili z niezrównaną prostotą, dodawała: „On nie czuje się szczęśliwym“!.... A jednak oddała mu się dlatego jedynie, by rozproszyć zmarszczki na jego czole... a jednak wszystkie jej myśli, wszystkie uczucia dążyły do jednego tylko celu: do jego szczęścia! Nieraz znów, zaledwie Armand wszedł do pokoju, Helena odgadywała od pierwszego rzutu oka, że jakaś przykrość spotkać go musiała. A przecież smutek ten nie mógł być spowodowany żadnym wypadkiem, odnoszącym się do ich miłości. Wtedy czuła się obezwładnioną, bezsilną. Nie śmiała przemówić do niego, z obawy, by nierozważnem słowem nie ściągnąć na siebie jego niezadowolenia. Ogarniał ją nieokreślony niepokój, obawa zdradzenia się przed ukochanym, obawa tem boleśniejsza, że w pierwszych dniach nauczyła