Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zastosujesz się do tego życzenia, które jest i mojem.
Przyrzekasz?
— I to wszystko co panu powiedział?... — spytała Ewelina — ale pan sam... co pan myśli?
— Co ja myślę?... — powtórzył d’Andiguier. —
Najpierw, że nie widzę powodu, dla którego to wyjaśnienie nie miałoby być prawdziwem. Ale, gdy chodzi o rzeczy, związane z życiem dwóch istot, a niezadługo trzech — przyciągnął młodą kobietę i pocałował ją w czoło — trzeba mieć trochę cierpliwości, zanim się wysnuje wniosek ostateczny. To jedno jednak jest pewnem, że przeszliście oboje przez okres bardzo bolesny, który trwać dalej nie powinien, który trwać nie będzie — ostatnia cztery wyrazy podkreślił tonem, jakim je wypowiedział. — Zrób, jak ci powiedziałem. Wróć do domu. Bądź z mężem tak, jakgdyby nie nie zaszło. Teraz kiedy ja jestem między wami, kiedy ty mi się zwierzyłaś kiedy rozmówiłem się z nim, możesz zawsze być pewną, że masz podporę i że te milczenia, które cię tak bolały, już się nie powtórzą. Jeżeli twój mąż był szczery, a zapewniam cię raz jeszcze, iż zdaje mi się, że był, te napady nerwowe są ciężkie do zniesienia, bardzo ciężkie, ale bywają gorsze, moja biedna mała... Ufaj mi — zakończył — i pamiętaj, że masz zostać matką i że wszystkie twoje wzruszenia, w tym czasie przebyte, odbiją się na dziecku...
Mówiąc to d’Andiguier trzymał głowę Eweliny przytuloną do swego ramienia, tak, żeby nie mogła mu patrzeć w oczy. Zabardzo się obawiał przenikli-