Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeżeli w atmosferze niewidzialnej, jaką otoczone są piękne dzieła sztuki, unoszą się jakieś atomy wzruszeń, które wywoływały, cząstki dusz, które pocieszyły i ukoiły swym czarem, to niewątpliwie uspokojenie musiało zstąpić na tę jasną głowę, konwulsyjnie przyciśniętą do złożonych dłoni... Dokąd bieży modlitwa? Gdy z głębin istoty naszej wybucha taka, jak ta odezwa do przyczyny nieznanej, która stworzyła ową istotę, która podtrzymuje jej istnienie, która przyjmie jej zgon, niepojętem wydaje się nam, żeby nie miała być wysłuchana, żeby ta przyczyna wszelkiej myśli nie miała myśli, przyczyna wszelkiej miłości nie miała miłości. Ale jakie są drogi tej łączności między światem cierpienia, w który zostaliśmy zepchnięci, mimo naszej woli, a światem nagrody, którego w tych chwilach agonii ducha pragniemy wszystkiemi krwawiącemi fibrami? Tego nie będziemy wiedzieli nigdy, podobnie juk nigdy nie poznamy przyczyny owego prawa ekspiacyi, ofiary z niewinnego za winowajcę, które zawisło nad nieświadomą żoną Stefana Malclerc’a, choć sama przez się zasłużyła tylko na szczęście.
Modliła się więc długo, dopóki, nie odzyskawszy panowania nad sobą, nie podniosła się i nie wpatrzyła w zegar starożytny, który teraz jej mierzył chwile oczekiwania, podobnie jak mierzył je d’Andiguier’owi przed jej przybyciem, od którego ona teraz z kolei wzroku oderwać nie mogła. Wahadło chyliło się w jedną, to w drugą stronę, napełniając obszerny pokój nieubłaganą jednostajnością swego ruchu. Niepokój