Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nego życiem i zdecydowanego brać w niem udział o tyle, o ile zostało uszlachetnione i oczyszczone przez sztukę. Trzy wysokie okna wielkiego pokoju wychodziły na ogród prywatny, który łączył się znów z innym ogrodem, tak, że w dali ciągnęły się głębie zielone istotnego parku, skąpane w słońcu, poruszane łagodnym powiewem i zaludnione w tej godzinie i o tej porze roku radosnemi okrzykami ptactwa. Nieliczne bardzo dzielnice przedmieścia Saint-Germain, które oszczędził wandalizm, przeprowadzający coraz to no: we ulice, miewają takie zacisza prowincyonalne, pełne poezyi, tembardziej ujmującej, że gwar miasta stanowi niby odległą zapowiedź, grożącą tej ciszy.
Zbieracz wybrał na pomieszczenie swych skarbów drugie piętro domu z XVIII wieku, położonego w głębi dziedzińca, na krańcu ulicy de la Chaise, który dotyka do legendowej Abbaye-au-Bois, tajemniczej pamięci. Zdaje się, że dokoła tego starożytnego klasztoru, w którym przegawędził tyle godzin sędziwy Chateaubriand, unosi się jakby atmosfera czasów minionych. Ale, czyż najdrobniejsze przedmioty w sali, gdzie p. d’Andiguier chodził nerwowym krokiem, nie świadczyły o miłości, uwielbieniu i fanatyzmie przeszłości, i to przeszłości daleko jeszcze odleglejszej? W tem muzeum, surowem dlatego, że takiem wyłącznem, nie było jednej drobnostki, któraby nie miała blizko czterech wieków i nie pochodziła z Włoch, począwszy od dwóch gobelinów florenckich, wykonanych według rysunków Filipina Lippi’ego, do kazalnic kościelnych, ustawionych rzędem, a ozdobionych różnokoloro-