Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w jego duszy. Czy kochałby, gdyby nie był w sprzeczności z własnym rozsądkiem, czy cierpiałby, dowiadując się ponownie tego, o czem przecież wiedział tak dobrze, a o czem ciągle zapominał: — że Antonina go nie kocha, że go nigdy kochać nie będzie? Cierpienie to wszakże było niczem w porównaniu z ulgą jakiej doznał, na widok jaśniejącego w oczach młodej kobiety błysku woli, tak dobrze mu znanego, bo już w willi d’Este widział jak przemknął się w tych źrenicach, których łagodny lazur nabierał wówczas odcienia metalu.
Filip nie wątpił, że postanowienie zostania wdową było u Antoniny wynikiem głębokiej rozwagi, że będzie nieodwołalne, podobnie, jak niegdyś postanowienie wyjścia zamąż. I zaczął się okres nowy, taki krótki, ale taki rozkoszny, że gdy go sobie przy: pomniał, łzy rozrzewnienia zwilżał mu powieki; namiętna miłość dla matki i, pełne wdzięczności, przywiązanie do córki złożyły się bowiem wówczas na wzruszenia niewysłowionej słodyczy. Szalony! Jakże mógł przypuścić, że szczęście takie może być stałym udziałem człowieku? A wierzył jednak, wierzył, że to się nigdy nie skończy, że żyć tuk będą wiecznie: — Ona, prowadząc, jak od początku wdowieństwa nie zupełnie, lecz prawie klasztorne istnienie kobietysamotnej, która przyjmuje ograniczoną liczbę krewnych i przyjaciół i, pochłonięta wychowaniem córki, usuwa się od świata, usiłuje zatrzeć się, przejść niepostrzeżenie. On — będąc gościem stałym tego cichego domu, patrząc na matkę, jak uśmiecha się do dzie-