Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ewelina powracała do zdrowia. Będzie żyła... Jak? Co myśli? Czego chce?... Teraz, kiedy pierwsze niebezpieczeństwo bezpośrednie było usunięte, powróciła znów sprawa przyszłego stosunku między małżonkami i stała się przedmiotem codziennych rozmów d’Andigu’iera z Malclerc’iem. Ten ostatni powtarzał przyrzeczenie, uczynione w pierwszej chwili; — „Zrobię, co ona zechce!” — i zapewniał ciągle, że będzie miał siłę, skoro nie potrzebuje już kłamać.
— Byłem słaby, bo gnębiła mnie obłuda... — mówił. — Wiedziałem dobrze, że to mój obowiązek, konieczny wynik mojej winy. Cała moja energia wyczerpywała się w tem kłamstwie. Jakże słusznemi są słynne słowa: prawda wyzwoliła moją duszę!... Od chwili, kiedy nie mam już co przed nią ukrywać, boleję niemniej nad tem, co się stało, całem sercem, ale odzyskałem energię, siłę, której w sobie nie przypuszczałem, bo oddycham swobodniej!...
D’Andiguier wyrzucał sobie, jak zbrodnię ów sen, podczas którego Ewelina zabrała klucz fatalny ale, słuchając tych słów i innych, tym samym duchem przejętych, zapytywał siebie, czy to rozdarcie wszelkich zasłon nie stało się, przeciwnie, dobrodziejstwem: jedynem, jakie mogło spotkać te dwie wraźliwe dusze, z których jedna cierpiała tyle, skutkiem własnego milczenia, a druga tak się udręczała tą tajemnicą. Odtąd przynajmniej los ich zadecyduje się ostatecznie, bez niespodzianek i zawikłań, na jakie walki wewnętrzne Malclerc’a narażały ich pożycie małżeńskie. Ale czy pożycie będzie jeszcze istniało między ni-