Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i dla matki — była owa tajemnica, z jaką borykała się, nie mogąc jej zrozumieć, od pierwszych tygodni swego małżeństwa? Wpatrywała się bacznie w to czoło poorane zmarszczkami, zasłonięte do połowy kosmykami białych włosów, myśląc: „Gdybym mogła na niem czytać!” i czuła, że ogarnia ją ponownie trawiąca gorączka bezsilnego pragnienia prawdy — gdy nagle wzrok jej padł na przedmiot, który powstrzymał w niej bicie serca.
D’Andiguier poruszył się we śnie i wysunął rękę z pod kołdry. Ewelina nakryła go znów do ramion i podniosła trochę poduszkę. — Skutkiem tego jej ruchu zesunął się na kobierzec przedmiot, który pacyent ukrył pod poduszką, nie chcąc się z nim rozstać — był to zegarek jego z dewizką podwójną; do jednej z nich przyczepione były dwa klucze, znane dobrze Ewelinie. Jeden otwierał kasę — drugi szafkę renesansową, z drzewa orzechowego, rzeźbioną i inkrustowaną tafelkami marmurowemi, gdzie zbieracz przechowywał papiery, dotyczące jego skarbów i gdzie schował dziennik Malclerc’a. Młoda kobieta nie wiedziała o tem, podobnie jak nie wiedziała nie o istnieniu dziennika. Jednakże, podniósłszy zegarek, zaczęła, zamiast położyć go znów pod poduszkę, przesuwać dewizkę i oba klucze między palcami i pogrążyła się w zadumie... Ileż to razy widziała, jak d’Andiguier pokazywał tę szafkę, takiej wytwornej roboty! A nigdy nie omieszkał objaśnić gościom swoim kunsztownego mechanizmu zamku, który był klejnotem w klejnocie... Chory ukrył klucze pod poduszkę, za-