Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cały tydzień minął śród zamętu tych urojeń równie niedorzecznych jak bezskutecznych, a nieszczęśliwa Ewelina nie doszła do żadnego wyniku, oprócz tego, że była bardziej jeszcze rozdrażniona coraz niezrozumialszą zagadką, która ją zadręczała. Zbliżająca się chwila rozwiązania wzmagała niepokój moralny obawą fizyczną, właściwą pierwszej ciąży. Zdarzało jej się niekiedy, że pragnęła umrzeć podczas tego przejścia; innym razem znów, gdy dziecko poruszało się w jej łonie i, przewracając się, powodowało gwałtowne wstrząśnienia, których echo odzywa się w najtajniejszej głębi istoty kobiety brzemiennej — matka budziła się w Ewelinie. Zdejmowała ją trwoga, żeby jej przejścia moralne nie odbiły się na tem życiu, które dziś, zespolone jeszcze z jej własnem, niebawem odłączy się od niego, które już się od niego odłącza, i wówczas usiłowała uspokoić wzburzenie swoje, odpędzić trawiącą troskę... Wejście męża, spoglądającego i uśmiechającego się teraz zawsze pogodnie, serdecznie, zwracało jednak natychmiast jej myśli ku zagadce... Niestety! niebawem miała znaleźć sposobność dowiedzenia się nareszcie co istnieje po za tem spojrzeniem, za tym uśmiechem. Czy mogła ją pominąć?...
Mijał właśnie tydzień od owego dnia, kiedy Ewelina wczesnym rankiem wpadła do d’Andiguier’a, chcąc się przekonać, czy mąż jest u niego; i znów widownią sceny stanowczej miał być ów dom przy ulicy de la Chaise — taki nieodpowiedni do służenia za tło dramatu miłosnego, ze swojemi wysokiemi