Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nią zajęte! Współczucie to niebyło teraz mniej szczere, mniej tkliwe, lecz zdawało się, że dusza starca, nie ma już na nie siły. Otworzyła się w nim rana wewnętrzna, Jaka rana? Za sprawą jakiej nowej tajemnicy stało się, że d’Andiguier był nieszczęśliwy z powodu tego, co wyjawił mu niechybnie Malclerc, i po za obrębem przywiązania swego do Eweliny? Takie pytania zadawała sobie nieustannie, uporczywie młoda kobieta, śród biegu życia codziennego, które powróciło do zwykłego trybu, jak powraca zawsze; i w głowie jej zaczęła świtać myśl, taka nieokreślona, taka ciemna, że nie mogła jej narazie sformułować. Są w naszej myśli mroki, cała sfera nieuchwytnych krańców, kres świadomości, gdzie, mimo naszej wiedzy, zarysowują się wnioski, o których nie umielibyśmy powiedzieć w jakiej chwili się wysnuły, gdzie budzą się przeczucia, które przekraczają i zbijają z tropu naszą wolę. Nie. Myśmy nie chcieli domyślać się tego, a domyślamy się. Nie chcieliśmy tego przypuszczać i przypuszczamy. Niepokonana, nieokiełznana logika pracowała w nas, mimo naszej woli, a my nie podejrzewaliśmy nawet, że ta praca już się w nas dokonała i że jej wynik już istnieje, niezniszczalny.
Jaka myśl?... Ewelina, która znała d’Andiguier’a od czasu, gdy przyszła na świat, wiedziała dobrze o tem — i to wzbudziło w niej, gdy była maleńką jeszcze, takie instynktowne, nagłe przywiązanie do niego — że życie uczuciowe starego miłośnika sztu-