Przejdź do zawartości

Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

socyalistycznej norze, jak i obecność księdza, który mu się przyglądał, nic nie widząc.
Czy może zaczynał rozumieć w tej chwili daremność swych usiłowań i mylność swojego systemu politycznego, gdy zobaczył jaką burzę nienawiści wywołało jego wspaniałomyślne przyjście do obozu nieprzyjacielskiego?
A może ofiarowywał on w głębi serca tę chwilę próby Temu, z którego Ofiarą jego dusza gorąca łączyła się codzień, wymawiając słowa modlitwy:
Qui, pridie quam pateretur, panem accepit in sanctos ac venerabiles manus suas...
Msza, to dalszy ciąg Ofiary na Golgocie.
Dla prawdziwego kapłana odprawienie jej rano jest zdobyciem nadprzyrodzonej siły do wytrwania w przeciwnościach.
Odblask wewnętrznego płomienia rozjaśniał w tej chwili twarz tego niepożytecznego, lecz świętego apostoła...
Niepożytecznego?
Nie.
Prawo, które nie pozwala na zmarnowanie jednego atomu materyi, rządzi i w świecie ducha, więc i w tej chwili męczarnia księdza wywoływała wpływ mistyczny na otaczających.
Przybył on, ażeby przemówić w obronie Kościoła do tego tłumu, w którym niegodziwa robota ostatnich lat dwudziestu pięciu wykorzeniła uczucia chrześcijańskie. A ci obłąkańcy nie chcieli mu pozwolić na wymówienie jednego słowa! Lecz jego łagodna i smutna dostojność, Jego spokój pełen powagi