kto walczy o sprawiedliwość, pogwałconą w jego własnej osobie...
— I niech raczej zginie kraj, niż zasada! — powiedział Jan gorzko.
— Jesteście, panowie, bliżsi porozumienia się, niż sądzicie — zauważył ksiądz Chanut.
Ksiądz, najbardziej nawet podlegający złudzeniom, ma bardzo dużo bystrości wyrobionej słuchaniem spowiedzi.
Ksiądz Chanut, pomimo, że nie wiedział nic o Janie Monneron, odczuł w głosie brata Julii boleść, dla której gwałtowna dysputa była pewną ulgą. Nie wiedział też i o młodym Żydzie nic więcej, prócz tego, że jest wszechstronnie wykształcony i że ma przekonania kolektywistyczne; ale czuł, że ta rozmowa i jemu sprawia boleść, nie mającą nic wspólnego z jego zasadami.
Zwrócił się więc do nich obu:
— Obaj marzycie o królestwie Bożem na ziemi, bo dążycie do poprawy porządku społecznego... Tylko pan, panie Monneron, uważasz, że środkiem do tego jest rodzina; według pana zaś, panie Crémieux-Dax, pojedynczy człowiek. Mojem rzemiosłem jest służenie duszom. Rzemiosło to można praktykować wszędzie, nawet w socyalistycznej restauracyi, głosząc słowa pokoju i pojednania...
Skończywszy jedzenie, powstał i przeżegnawszy się, mówił dziękczynną modlitwę.
Obaj młodzi powstali także, nie odpowiadając nic.
Kościół jest taką sbarbnicą odwiecznych doświadczeń, że jego przedstawiciele trafią zawsze do
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/394
Wygląd
Ta strona została przepisana.