Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stanęła mu przed oczymała godna twarz i wierne serce Rozalii.
Wspomnienie to obudziło w nim wyrzuty sumienia, które przecież ucichły niezwłocznie wobec zmiany, zaszłej w usposobieniu Klaudyusza. Zagadkowy ten człowiek, żyjący wyłącznie nerwami, był zdolny zmieniać kierunek swych uczuć i myśli z niepojętą niemal szybkością. Przed chwilą głos jego drżał tłumionemi łzami, cała jego postawa świadczyła o głębokiej, nieudanej rozpaczy. Teraz zaś machnął ręką — co zwykł był czynić nieraz dla dodania sobie odwagi i zawołał z westchnieniem:
— Ha! trudna rada! — rzucił przytem osłupiałemu towarzyszowi pytanie, tyczące się kwestyj literackich.
Nie skończyli jeszcze rozmowy o jednej z nowości beletrystycznych, gdy powóz wjechawszy w aleję wiodącą do pałacu, toczył się wolniej w szeregu za innemi.
Dreszcz obawy wstrząsnął całem ciałem Ireneusza, serce biło mu w piersiach krótkiem i przyspieszonem tętnem. W tem konie stanęły przed gankiem, osłoniętym markizą, a młody człowiek doznał dziwnego upojenia, wchodząc w progi tego domu, w którym raz tylko był w dzień przez krótką chwilę.
Kilku lokai, w błyszczącej liberyi, stało