Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/546

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzie skuteczniejszego lekarstwa nie znajdziecie!
— O! i Ten czasem, jak wszystko inne zawodzi — odparł Klaudyusz, rozdrażniony do żywego stanowczym tonem księdza — w jego przecież zasadach wychowałeś pan Ireneusza, który — jak pan sam przyznajesz — zawiódł pańskie oczekiwania.
— Niezbadane są wyroki Opatrzności — odpowiedział ksiądz Taconet, rzuciwszy na towarzysza spojrzenie pełne wyrzutu.
Zawstydzony Klaudyusz zarumienił się; żałował teraz, że widząc, iż zostaje pokonanym w dyspucie, rozmyślnie zadał bolesny cios przeciwnikowi.
Obaj mężczyźni w milczeniu już przeszli ulicę Vaugirard i Cassettę i stanęli przed bramą pensyonatu świętego Andrzeja, jednocześnie z gromadką dzieci, wracających z liceum. Było tam około czterdziestu wyrostków wesołych, starannie ubranych; na otwartych, młodzieńczych ich twarzach malowało się zadowolenie, niezniszczone przedwczesnem zepsuciem. Przechodząc koło przełożonego, uczniowie powitali go z szacunkiem i widoczną życzliwością, zdradzającą jak głęboki wpływ wywierał na nich niepospolity ten wychowawca. Klaudyusz wiedział zresztą oddawna, jak sumiennie ksiądz