Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/514

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I kiedyż to? — pytała dalej z nieudanem zdziwieniem.
— Pojutrze zapewne.
Mówił to z najzupełniejszą dobrą wiarą. Obliczył że Zuzanna potrzebować będzie około dwudziestu czterech godzin dla przygotowania się do podróży, w razie gdyby zgodziła się jechać. Gdyby się na to zgodziła! Ta jedna wątpliwość tak go teraz dręczyła, że niechciał nawet myśleć o niej. Od czasu sceny w Operze, gdy pozostawił ją bladą i jakby piorunem rażoną, nadludzkim wysiłkiem woli hamował w sobie rozszalały potok namiętności.
Nadzieja stała się nagle otwartą szluzą, przez którą wyrwał się, w swym pędzie unosząc i niszcząc wszystko. Obłęd jego doszedł do tego stopnia, że nazajutrz, przed pójściem do Zuzanny, wstąpił do kilku sklepów, aby obejrzeć kufry. Od czasów wyjazdu z Vouziers nikt z całej jego rodziny nawet na dzień jeden nie opuszczał Paryża. W mieszkaniu przy ulicy Coëtlogon, za jedyne przybory podróżne służyć mogły dwa kufry, stoczone przez robaki i trzy skórzane walizy, rozlatujące się ze starości.
To zajęcie się drobiazgami życia praktycznego, urzeczywistniało poniekąd marzenia młodego człowieka i pozwalało mu znieść