Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/505

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dentem. Wyglądała jeszcze młodo i pochlebiała sobie, że może się podobać. Ale gdy podniósłszy rękę Ireneusza do swych piersi, spojrzała na niego, dostrzegła w jego oczach wyraz tak chłodnej pogardy, że mimowoli puściła jego rękę.
Wzięła rachunek i starając się ukryć zmieszanie, zaczęła wyjaśniać rozmaite przesadzone pozycye, których Ireneusz nie raczył nawet sprawdzić. Wręczył jej natychmiast żądaną należność w złocie i w papierach. Upokarzające niepowodzenie, jakiego w miłosnych zachciankach doznała, nie zmniejszyło widocznie wcale jej zdolności do rachunków, bo przyjrzała się pod światło banknotom i rachując luidory, każdy z nich obejrzała dokładnie. Jedna sztuka wydała jej się fałszywą, rzuciła ją o stół a usłyszawszy brzęk, zawachała się chwilę.
— Muszę prosić pana o inną sztukę — rzekła wreszcie.
Ta bezwstydna zmysłowość w połączeniu z nizką chciwością, odpowiadały tak dobrze obecnemu nastrojowi Ireneusza, że wynosząc z mieszkania do dorożki różne drobiazgi, stanowiące jego własność, czuł się prawie wesołym; straszny to rodzaj wesołości, tak trafnie i dosadnie przez jednego z humorystów nazwanej „wesołością grabarzy na swym własnym pogrzebie“. Kiedy jednak