Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/503

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Naprożno usiłował zapomnieć o tem: czułe a proste słowa listu, widok pokoju, do którego Zuzanna, pomimo utracenia nadziei zobaczenia kochanka, przyszła, jakby odbywając pielgrzymkę do chwil ubiegłych — wszystko to wprawiło go w stan szalonego rozdrażnienia, które napróżno starał się przezwyciężyć.
— Jej ukochany! — z wściekłością zawołał po chwili — a innemu oddała się za pieniądze!... Jakim ja podły!...
Żeby ostrząść się z bolesnego wrażenia, jakie go opanowywało w tej samotności, wyszedł szybko z pokoju i zadzwonił do drzwi pani Raulet.
Miodowo-słodka twarz stręczycielki ukazała się w drzwiach nawpół otwartych. Wprowadziła młodego człowieka do saloniku zastawionego resztą sprzętów, których nie mogła pomieścić w odnajętym salonie. Na twarzy jej odbiło się przykre wrażenie, gdy młody człowiek oznajmił, że nazawsze opuszcza mieszkanie.
— Nie przygotowałam jeszcze rachunku — zauważyła.
— To nic, mogę poczekać — odparł Ireneusz a obawiając się nowego napadu rozpaczy w tam tych pokojach, dodał: — zaczekam tutaj, jeżeli pani nie przeszkadza...