Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Klaudyusza. Jeżeli zaś Larcher powtarzał tę plotkę, musiał ją także od kogoś usłyszeć.
Widocznie, że nawet Zuzanna musiała wiedzieć, iż ludzie szarpią jej dobre imię, skoro dwa razy już zapytywała z naciskiem, co Klaudyusz mówił o niej. Przypomniał sobie znowu postać barona, którego raz u niej był spotkał, tego poważnego starca, z siwiejącemi włosami z zwiędniętą cerą twarzy... A ona! Przypomniała mu się taką, jaką ją widział tego samego ranka... biała, różowa, delikatna, z pięknemi, niebieskiemi oczyma, zdająca się być stworzoną do miłości jedynie. Czyż podobna niebiańska istota mogła dać powód do tak nikczemnej potwarzy?
— Świat jest podłym! — zawołał Ireneusz z oburzeniem — a Klaudyusz...
Przyjaciel, którego kochał sercem całem, zdradził go teraz, odzywając się w tak ubliżający sposób o Zuzannie. Jakże dobrą była ta anielska istota, która wiedząc kto rozsiewa hańbiące ją wieści, nie szukała przecież zemsty, lecz z niewymowną słodyczą mówiła:
— Przebaczyłam mu.
Jeżeli kiedykolwiek wspominała o Klaudyuszu, odzywała się zawsze z wysokiem uznaniem dla jego talentu, z politowaniem dla jego słabostek. W tej chwili Ireneusz