Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wygodne mieszkanie w jakimś starym domu którego jestem obecnie jedynym lokatorem. Zamknąwszy okienice, nie można odróżnić dnia od nocy. Gwar miejski nie przeszkadza mi zupełnie, nie słyszę nic prócz dzwonów klasztoru, znajdującego się wpobliżu.
— Mówiono mi zawsze, że jedna godzina snu przed północą jest daleko zdrowszą niż dwie godziny potem — wtrąciła znów pani Offarel, którą spokój Klaudyusza drażnił do żywego. Instynktownie niemal odczuwała w nim nieprzyjaciela, który badawczem okiem z zagadkowym uśmiechem na ustach śledził każde jej poruszenie; drażniło ją to i gniewało. wzbudzało w niej niepokój, ujawniający się ironicznemi ciągłemi uwagami. Przytem jeszcze miała do niego żal za wywieranie złego wpływu na Ireneusza. Po chwili milczenia dorzuciła z przekąsem:
— O ile mi wiadomo, pan Ireneusz nie może mieć u siebie tak głuchej ciszy. O której że godzinie skończy się bal u tej hrabiny?
— Nie wiem — odparł Klaudyusz, rozśmieszony źle ukrywaną niechęcią swej nieprzyjaciółki — przedstawienie amatorskie zacznie się o wpół do jedenastej... kolacyę podadzą zapewne koło pierwszej lub może trochę później...