Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zbrodnia wyrachowanej miłości, pociąga zazwyczaj tę karę, iż wyrachowania te stają w myśli w chwilach prawdziwego uniesienia. To też pomimo upojenia, w jakie wprawiały Zuzannę pocałunki młodego poety, przypomniała sobie nagle, że nie powinna oddać się natychmiast, bez oporu i z rozpaczliwą odwagą wyrywając się z jego objęć, zawołała:
— Muszę już wracać. Widziałam pana... wiem że żyjesz... O Ireneuszu — po raz pierwszy nazwała go po imieniu — błagam cię, pozwól mi odejść.. nie zbliżaj się do mnie!...
— Zuzanno! — ośmielił się zawołać młody człowiek, który z pięknych jej usteczek zakosztował najbardziej upajającego napoju: przeświadczenia o wzajemności — nie obawiaj się mnie, najdroższa... Może już nigdy nie zdarzy nam się równie szczęśliwa chwila... Ach! błagam cię, zostań... Patrzaj! — dodał z nieopisanym wdziękiem usuwając się od niej. Patrzaj, jak jestem ci posłusznym. Wszak poddawałem się dotąd sroższym rozkazom twoim... Ach! więc mi wierzysz zatem? — zawołał, widząc, że wyraz przerażenia znikł z twarzy pani Moraines. Więc zostajesz, nieprawdaż? — pytał dalej z dziecinnem przymileniem, które mężczyźnie dodaje niewysłowionego uroku zarówno w oczach wielkiej damy jak i dziewczyny ulicznej — usiądź tam na tym fotelu, na którem siadu-