Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie jestem smutnym. I dlaczegóżbym miał się martwić, kiedy mam tyle powodów do radości?...
Zuzanna spojrzała znów na niego wzrokiem zdziwionym i pytającym wymownie:
— Pragnęłabym usłyszeć, jakie są dowody?...
Ireneuszowi zdawało się przed chwilą, że odgaduje to pytanie w jej spojrzeniu, ale nie śmiał dowierzać samemu sobie. Był tak dalece przeświadczonym o swej niższości w porównaniu z nią, że czuł się niezdolnym do tego nawet, aby zrozumieć cała głębokość uczucia, przepełniającego mu serce.
Wszystkie zamiary Zuzanny, zamiary, w których on nie mógł podejrzewać rachuby, spełzłyby na niczem, gdyby odpowiedział wprost na to nieme pytanie. Ireneusz nie wiedział o tem a jednak odpowiedź jego świadczyła, że chciał upozorować powyższe zdanie szczęśliwemi warunkami swojego życia.
Klaudyusz Larcher mówił mi nieraz, że znajduje się obecnie w najszczęśliwszej fazie rozwoju mego talentu. Utrzymuje on, że w życiu każdego pisarza dają się odróżnić cztery wyraźne epoki: w pierwszej nikt o nim nie wie, w drugiej opsypują go oklaskami, aby wzbudzić zazdrość w starszych literatach, w trzeciej miotają nań potwarze, w czwartej wreszcie — przebaczają mu wszyst-