Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się, ze widmo nieśmiałej dziewczyny unosi się przed nim a jednocześnie widział przy sobie Zuzannę — żywe uosobienie wszystkich idealnych postaci — uwiecznioną na płótnie pędzlem starożytnych mistrzów.
Złote jej włosy wyglądały zalotnie z pod fantazyjnego kapelusika; krótki kaftanik obłożony barankiem, obciskał wysmukłą kibić, z popielatej barankowej mufki wyglądał rożek haftowanej chusteczki. Od czasu do czasu, mufkę tę podnosiła do oczów, aby zasłonić się od światła, które przeszkadzało widzieć dobrze obrazy. Nic więc dziwnego, że obecna odniosła zwycięztwo nad nieobecną, że piękna i strojna kobieta wyparła z myśli jego skromną, młodą dziewczynę, tem bardziej, że Zuzanna z pełną wdzięku i elegancyi powierzchownością zdawała sia łączyć najwykwintniejszy smak estetyczny. Ona, tak mało świadoma kwestyj artystycznych, że nie umiała odróżnić Rembrandta od Perugina lub Ribeiry od Watteau — z takiem przejęciem słuchała objaśnień Ireneusza, tak zdawała się wnikać w myśl jego, że potrafiłaby złudzić bieglejszego nawet znawcę przewrotności kobiecej niż nim był dwudziestopięcioletni poeta.
Nigdy nie śmiałby marzyć o takiem szczęściu, jakiego teraz doznawał a przecież ziszczenie tych najśmielszych marzeń przykrość mu sprawiało. Czas upływał a młody