Przejdź do zawartości

Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w siłę uczucia brata, rzekła mu na odchodnem:
— Nie puszczę tu nikogo... Ale za to przeczytasz mi wiersze, które jej chcesz zanieść... Wybierz je tylko starannie...
Praca nad wyborem i przepisywaniem wierszy uśmierzyła gorączkową niecierpliwość młodego poety i ułatwiła mu spokojne oczekiwanie dnia, w którym znowu miał wrócić do raju przy ulicy Murillo. To w radosnem, to znów w dziwnie smutnem usposobieniu spędzał długie godziny samotności, przeplatane jedynie poufnemi rozmowami z Emilią.
Chwilami zdawało mu się, że widzi przed sobą uroczy obraz Zuzanny, wtedy odkładał pióro a sprzęty zapełniające pracownię, znikały mu z przed oczu, jakby siłą czarodziejskiego zaklęcia usunięte. Zamiast czerwonych obić swego pokoju, widział przed sobą mały buduar pani Moraines. Nie widział ani obrazów ulubionych swych mistrzów: Dürera i Moreau, ani ukochanej biblioteczki, w której „Naśladowanie Chrystusa“ leżało obok „Pani Bovary“, ani rosnących w ogródku drzew, których bezlistny szkielet zarysowywał się ciemno na błękitnem tle niebios. Ale natomiast wciąż widział przed sobą Zuzannę, zręczne jej ruchy, dumnie pod-