Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wyrzucałby sobie gorzko, gdyby ośmielił się skłamać wobec niej, choćby dla pozyskania jej względów. Ale jakże mógł przyznać się do niegodnego postępowania z Rozalią, której smutek, z właściwą poetom zdolnością przemieszczania uczucia — wyśpiewał w tych dwóch zwrotkach?
— Ach! o ileż wy, mężczyźni, jesteście szczęśliwi, swobodniejsi — podjęła Zuzanna, nie żądając bliższego wyjaśnienia — nic was w życiu nie krępuje!... A jednak, niech pan nie posądza mnie o zazdrość. Kobieta, jako żona i matka, ma stokroć podnioślejsze zadanie, jeżeli spełnia je z uległością, z chrześciańską pokorą... Tylko, niestety! — dodała po chwili milczenia — nie zawsze my same wybieramy sobie pana...
I znów umilkła, poczem dumnym i wzruszonym głosem, który zdawał się bronić wszelkich bliższych zapytań, mówiła dalej:
— Żałuję bardzo, że nie mogłam dotąd zapoznać pana z moim mężem... Jestem pewna, że się panu bardzo podoba... Co prawda, nie jest on wielkim znawcą sztuki, posiada przeważnie praktyczne zdolności... Ale niestety! żyjemy w czasach, w których tylko synowie Izraela umieją zdobyć pieniądz...
Zuzanna, która nie opuszczała nigdy żadnego proszonego obiadu w kilku znajomych