Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawie utwierdził ją w tem przekonaniu, bo zapytawszy z czułością o stan jej zdrowia, dorzucił pytanie:
— Czy miałaś dużo gości wczoraj po obiedzie?
— Nikogo prawie — odrzekła, lecz ponieważ trzymała się zasady, aby nigdy nie kłamać napróżno, natychmiast dodała: — prócz barona i tego młodego autora komedyi, granej onegdaj u hrabiny.
— Aha! Ireneusz Vincy!... Jakże żałuję, że się z nim nie spotkałem!... Poezye jego podobają mi się bardzo? Czy to przyzwoity człowiek?... jakże ci się podobał?
— Tak sobie — odparła Zuzanna — nic nad zwyczajnego.
— Czy spotkali się z Fryderykiem?
— Tak, dlaczego?
— Chciałbym zapytać barona, co o nim sądzi, musiał go pewne ocenić z pierwszego wejrzenia... On ma prawdziwy dar poznawania ludzi.
— ...Gotów jeszcze pójść powtórzyć wszystko baronowi, to do niego najzupełniej podobne! — pomyślała Zuzanna, gdy mąż, pożegnawszy ją czułe, wyszedł do biura.
Przewidywała już, że pierwszą osobą, od której — w razie gdyby zapragnęła przyciągnąć do siebie młodego poetę — baron dowie-