Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Umilkła, jakby wzruszona nadmiarem bolesnych wspomnień. Trzeba być potworem nie człowiekiem, by słysząc akcent, z jakim wspominała o ojcu, módz wątpić choć na chwilę, że w sercu jej krwawiła się nigdy niezagojona rana, ilekroć myślała o słanym ministrze. A przecież Ireneusza dziwiły poniekąd jej słowa! Pamiętał on żywą polemikę Sainte Beuve’a z ministrem Bois-Dauffin, pamiętał, że wypracowany przez tego ostatniego projekt praw księgarskich, świadczył, że znakomity skądinąd mąż stanu zaprzysiągł nienawiść literaturze i jej przedstawicielom. Przytem miał on nieprzezwyciężony, wstręt, do konwencyonalnego idealizmu, o którym wspominała pani Moraines. Ze wszystkich współczesnych mu pisarzy, uwielbiał, najgoręcej Teofila Gautier za wyrzeźbioną misternie formę wiersza i dosadność metafor poetyckich oraz Gustawa Flauberta za złe, zrównaną czystość stylu i wysoką objektywność w przedstawianiu charakterów ludzkich. A jednak tak dalece był zachwycony panią Moraines, że nietylko nie miał jej za złe, gdy przedstawiała ojca, jako miłośnika literatury, ale przeciwnie — widzia łwtem dowódjej gorących uczuć rodzinnych.
Z przyjemnością też słyszał, że pojmowała sztukę, jako wyraz najsubtelniejszych bogdąjby nawet przelotnych uczuć. Wszak po-