Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

po wczorajszej scenie. — Idź na moją odpowiedzialność — dodał po chwili, widząc, że lokaj stoi wahający się i zakłopotany.
— Pan kazał prosić — oświadczył wkrótce Ferdynand i przeprowadził młodego poetę przez przedpokój oraz przez wewnętrzne schody wiodące do trzech pokoi, w których Klaudyusz przesiadywał najchętnej, twierdząc, że nie umie nigdzie myśleć i cierpieć spokojniej. Schody i dwa pierwsze pokoje: gabinet i salon uderzały przepychem drogocennych materyj i dywanów. Światło dzienne przedzierające się przez kolorowe szyby rzucało tajemniczy półcień na obite safianem krzesła w gabinecie i na ściany salonu, niknące po za wielkiemi szafami, pełnemi książk. Nadewszystko jednak Klaudyusz lubił przebywać w trzecim pokoju, w którym od ciemnego obicia odbijały żywo ramy obrazów olejnych i akwareli. Między innemi było tu kilka głów kobiecych Foraina, tancerka Degasa, krajobraz leśny Raffaelli’ego, widoczek morski Moneta, cztery akwarele Felicyana Ropsa i wiele innych malowideł, należących do nowożytnej szkoły, jako jedynie odpowiadającej wymaganiom bujnej fantazyi właściciela tego mieszkania. W rogu pokoju, na marmurowej kolumnie, stało popiersie Klaudyusza Larcher, wykonane przez Rodina. Wielki rzeźbiarz odtworzył