Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie jesteś stworzony do naszego życia — powiedziała Emilia a słowa te, niby uderzenie różczki czarodziejskiej — wywołały znów w wyobraźni młodego poety, obraz widzianego przepychu i znów na tem tle zarysowała się cudownie piękna postać pani Moraines...
Napróżno wrodzona charakteru prawość nakazywała mu odegnać od siebie te manidła... młody poeta marzył i roił... Po chwili powiedział sam do siebie:
— Biedna Rozalia! całem sercem przywiązała się do mnie!
Z egoistycznem rozrzewnieniem, wspominając o tem głębokiem uczuciu, którego wzajemnością odpłacić nie był zdolnym.... smutny i rozdrażniony poszedł do jadalnego pokoju, gdzie wszyscy zgromadzili się na drugie śniadanie.
Jakże ubogiem wydało mu się teraz całe otoczenie! Wczoraj, stół zastawiony do kolacyi uginał się pod ciężarem kryształów i sreber, teraz na ceracie malowej w czerwone kwiaty, znajdowały się cztery szklanki, z grubego szkła i tyleż fajansowych talerzyków — bo wskutek niezręczności pana Fresneau, Kostusia i służącej, podawanie na codzienny użytek naczyń porcelanowych, okazało się zbyt kosztownem. Zamiast pięknej, dystyngowanej pani Moraines, Ire-