I upatruje siebie godnego siedliska.
Wtem się Tyber w podwójne rozszczepił koryto
I utworzył w pośrodku wyspę, nurtem mytą:
Przyjęła jego imię; tam latyńską nawę
Opuściwszy, syn Feba bierze ją w dzierżawę.
Tam przemienia się w bożka i cały promienny,
Klęskom położy koniec dla grodu zbawienny.
Ten bóg obcy do rzymskiej świątyni się dostał;
Bogiem Cezar przeciwnie w własnem mieście został.
Sławny w todze i zbroi, nie dziełmi pokoju,
Nie świetnemi triumfy, zyskanemi w boju
Ani skwapliwą chwałą wstąpił w bogów kraje:
W długowłosych gwiazd rzędzie syn miejsce mu daje.
Z dzieł, któremi się Cezar wiecznej chwały dobił,
To pierwsze, że takiego syna usposobił.
Bo lubo on Brytanny zhołdował śródwodne,
Zwiedził zwycięską flotą brzegi, w papier płodne,
Siedmramiennego Nilu, choć Jubę uskromił,
Numidów, Pont, dumny Mitrydatem, zgromił,
Choć wszechwładztwem nad nimi lud Kwiryna wsławił,
Moc triumfów zasłużył, a kilka odprawił:
Lecz sławniejszym jest z syna, pod którego władzą
Ludy, dzięki niebianom, wiek szczęsny prowadzą;
Ażeby z krwi śmiertelnej August nie pochodził,
Musiał więc zostać bogiem ten, co go urodził.
Zna przyszłe jego losy matka Eneasza,
Widzi zgon pontyfika[1] i to ją zastrasza;
- ↑ Cezar piastował także godność kapłańską pontyfika.