Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
247
ESKULAP W RZYMIE

»Nie bój się: ja przybędę, zstąpiwszy z ołtarza.
Widzisz węża, co wkoło tej laski się kręci?
Byś go poznał, twarz jego zachowaj w pamięci:
W niego się przeistoczę i tobie objawię,
Ale w większej i bogom właściwszej postawie«.
Bóg z głosem, z bogiem znikło lube snu marzenie
A ze snem nocy razem ustąpiły cienie.
Zaledwie przed jutrzenką pierzchnie gwiazd gromada,
Gdy nie pewna, co robić, śpieszy starszych rada
Do żądanego boga, prosząc, by przed ludem
Własną okazać wolę jawnym raczył cudem.
Gdy przestali, bóg w wężu z złocistym grzebykiem
Już zdaleka swe przyjście zapowiada sykiem.
A w tem ołtarz i posąg, tron marmurem kryty,
I podwoje się wstrzęsły i złocone szczyty;
Wąż pierś podniósł do góry w pośrodku świątyni
I skrzącem okiem tocząc, jakby przegląd czyni.
Lud zbladł, a białą taśmą mając włos opięty,
Tak rzekł, poznawszy boga, kapłan jego święty:
»Oto bóg! Wzywam wszystkich, abyście milczeli,
A ty, dostojny, wspieraj swą łaską czcicieli!«
Tak mówił; cała rzesza, obecnie zebrana,
Czci bóstwo, powtarzając wyrazy kapłana.
I sercem i słowami Eneja potomki
Łączą modlitwy swoje z wężowymi ziomki.
Na znak ich wysłuchania bóg błysnął grzebykiem
I trzykrotny na zgodę syk wydał językiem.
Poczem zsuwa się z stopni; na znak pożegnania
Przed swym dawnym ołtarzem głowę na dół skłania
I z przybytkiem wieczyste już biorąc rozbraty,
Przez rozsiane po ziemi przewija się kwiaty.