Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zrazu, bez nóg kijanka, lgnie w wodnej przestrzeni;
Wtem zdatnych do pływania dostaje goleni,
Wreszcie, żeby po ziemi mogła skakać snadnie,
Otrzymuje od przednich większe nogi zadnie.
Podobnie niedźwiedzica wydaje nie szczenię,
Lecz martwą bryłę mięsa, z której przez liżenie
Na swój obraz wyrabia członki i kształt wszelki.
I te, co miód składają w sześcioboczne celki,
Rodzą się kadłubami; czasu minie sporo,
Nim przejrzyste skrzydełka i nogi przybiorą.
Że noszący na piórach gwiazdy ptak Junony[1],
Że giermek króla bogów[2], że gołąb Dyony,
Że cały rodzaj ptaków wykluwa się z jajka,
Gdybyś się nie przekonał, rzekłbyś, że to bajka.
Mówią, iż wąż z ludzkiego szpiku się wylęga,
Kiedy zgnilizna w grobie pacierza dosięga.
Tak jeden twór natury w drugi się przeradza,
Lecz jest ptak, co sam ginie i sam się rozpładza;
Syryjczyk zwie go Feniks. Nie ziołami żyje,
Ale sokiem amomu lub mirry łzy pije.
Gdy pięć wieków przeminie, Feniks kończy życie;
Wtedy w konarach dębu lub na palmy szczycie
Z pomocą szpon i dzioba gniazdo sobie ściele,
Kładzie weń wonne nardy i lawendy ziele
I razem z żółtą mirrą korę cynamonu,
I tak leżąc wśród woni, oczekuje zgonu.
Z grobu ojca, co razem jest kolebką syna,
Młody Feniks wiek również długi rozpoczyna;
Wzrósłszy w siłę do większych dźwigania ciężarów,

  1. Paw.
  2. Orzeł.