Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/205

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Ty rzeźwisz, ty do pracy nowe dajesz siły:
    Ześlij sen, coby różne umiał przybrać twarze,
    Jak Ceiks niechaj żonie los męża ukaże.
    Tak chce Juno«. — Spełniwszy Irys polecenie,
    Uciekła, bo już czuła słodkie snu znużenie,
    Już jej zmysły zaledwie oprzeć mu się mogą;
    Znika więc i tą samą wraca w niebo drogą.
    Z tylu snów, co jaskinię wokoło zaległy,
    Bóg wybrał Morfeusza; on nad wszystkich biegły,
    W chodzie, w udaniu twarzy, w przejęciu postaci
    Żaden Morfeuszowi nie wyrówna z braci.
    On i ubiór i słowa zręcznie dobrać umie.
    Tylko w ludzi się zmienia. — Jest inny w snów tłumie,
    Który w postaci zwierza, ptaka, węża łudzi;
    W niebie zwie się Icelos[1], Fobetor u ludzi.
    Trzeci, rzeczy nieżywych umie przyjąć postać;
    Może ziemią, kamieniem, wodą, drzewem zostać;
    Imię jego Fantazos. Ci królów komnaty,
    Inni zwiedzają ludu ubogiego chaty.
    Bożek snów ich pominął i tylko przeznacza
    Morfeja na Junony rozkazów tłumacza.
    Skinął i na wezgłowie gdy twarz złoży gnuśnie,
    W miękie wpada drżymanie, nim rozkosznie uśnie.
    Morfeusz spełnia rozkaz i skrzydły lekkiemi
    Mimo cienie przebiega do hemońskiej ziemi[2],
    Bierze postać Ceiksa, bez szaty, zmieniony,
    Blady staje przy łożu biednej Alcyony;

    1. »Icelos« (z greck.) — podobny; »Fobetor« — straszący.
    2. »Hemońska ziemia — Hemonja, t. j. Tessalja; tu szczegółowo: Trachis, gdzie Ceiks był królem.