Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cóż pocznie, cóż poradzi matka nieszczęśliwa?
Swym córkom, póki mogła, uściski dawała;
Chce więcej dla nich zrobić, zedrzeć korę z ciała,
Chce z pięknych rąk gałęzie zerwać rozłożyste:
Alić z nich, jakby z rany płyną krople krwiste.
»Stój, matko! — zawołały — nie drzyj nas na nowo!
Szarpiąc korę, nas ranisz. Matko, bądź już zdrową!«
Mowę ich tłumi kora, ale łza z drzew płynie
I od słońca stwardniała, trwa wiecznie w bursztynie.
Pod tą nową przemianą w czystą wodę ścieka;
Tak Rzymiankom do stroju dostarcza go rzeka.
Świadkiem cudu był Cygnus, Stenela potomek,
Faetona z Klimeny pokrewny i ziomek,
Jeszcze bliższy przyjaźnią. Choć mu na poddaństwo
Ligurowie przysięgli, on porzuca państwo
I nad brzeg Erydanu skore kroki niesie,
W pomnożonym siostrami narzekając lesie.
Głos mu ścichł, włos się w białe przeistoczył pióra,
Długa szyja wyrosła, palce spięła skóra;
Miękkie powstało pierze z pięknego odzienia,
Dziób wyrósł — i tak Cygnus w łabędzia się zmienia.
Lękając się piorunu, co go zbawił brata,
Nigdy ani ku niebu lub w górę nie wzlata;
W rzekach, stawach zarosłych przed słońcem ochłody
Szuka zawsze i lubi sprzeczne ogniom wody.


IX. Battus.

Bawił Apollo w Elis i wolnej Messenie,
A wieśniacze na siebie przybrawszy odzienie,
W lewej dłoni, jak pasterz, miał kosztur oliwny,
A z kilku trzcin złożony flet w ręce przeciwnej.