Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Łobuz pierwszy ujrzał coś tak niezwykłego, że aż syknął głośno.
Bocianica, przerażona tym dźwiękiem, zerwała się natychmiast i odleciała.
Łobuz pozostał jednak i oczu nie spuszczał z dżungli, która rozbrzmiewała teraz odgłosem ciężkich stąpań, cienkiego trąbienia i chrapania.
Z haszczy jedne po drugiem wychodziły ogromne, ciemno-szare zwierzęta.
Szerokie, do olbrzymich liści podobne uszy poruszały im się gwałtownie, uderzając o szyję, lub podnosząc się nad głową.
Bociek zdumiał się, ujrzawszy grube, niby słupy, nogi i dwa ogony.
Jeden zwieszał się od tyłu i był zakończony kitą rzadkiej, twardej szczeciny; drugi wyrastał z przodu głowy, a z pod niego wystawały dwa straszliwie długie, zagięte kły.
Ten ogon wyprawiał dziwne rzeczy.
Co chwila podnosił się, wyciągał i wydawał głośne parskanie, a potem chwytał nagle młode gałązki, zrywał je i, zwinąwszy się w kabłąk, wrzucał do paszczy zwierza.