Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dził zawiść starych, gdyby starzy ludzie zdolni byli wogóle do jakiegoś uczucia.
— Wiem, że będziesz się ze mnie śmiał, — odpowiedział malarz, — ale ja tego obrazu naprawdę nie mogę wystawić. Za wiele włożyłem weń z siebie samego.
Lord Hanryk rozparł się na kanapie ze śmiechem.
— Tak, wiedziałem, że będziesz się śmiał; a jednak to prawda.
— Za wiele włożyłeś z siebie samego! Daję słowo, Bazyli, nie wiedziałem, że jesteś tak próżny; i trudno mi rzeczywiście znaleźć jakieś podobieństwo między twoją surową, ostrą twarzą, twoim kruczo czarnym włosem, a tym Adonisem, stworzonym, zda się, z kości słoniowej i płatków róż. Nie, mój Bazyli, to Narcyz, a ty — no, oczywiście masz twarz uduchowioną i tak dalej. Ale piękność, prawdziwa piękność kończy się tam właśnie, gdzie się zaczyna uduchowienie. Uduchowienie jest rodzajem przesady i niweczy harmonję każdej twarzy. Gdy się człowiek zamyśla, staje się cały nosem lub cały czołem, albo czemś innem brzydkiem. Spójrz tylko na wybitnych ludzi, pracujących w jakimkolwiek uczonym zawodzie. Jacy oni są wstrętni! Jedyny wyjątek, to mężowie Kościoła. Ale za to w kościele nie myśli się wcale. Gdy biskup dojdzie do lat osiemdziesięciu, mówi dokładnie to samo, czego go uczono, gdy miał osiemnaście, i dlatego wygląda zawsze czarująco. Twój tajemniczy młody przyjaciel, którego imienia nie wymieniłeś mi dotąd, ale którego portretem jestem rzeczywiście zachwycony, z pewnością nie myśli nigdy. Jestem tego pewien. To bezmyślna, piękna istota, która powinna tu być zawsze zimą, gdy nie mamy kwiatów, i latem, gdy