łem sensacyj... Wreszcie pewnego dnia wyszedłem o siódmej, aby szukać przygód. Czułem, że ten szary, potworny Londyn ze swemi miljardami nudzi, ze swymi brudnymi grzesznikami i olśniewającemi grzechami, jak się kiedyś wyraziłeś, musi coś dla mnie gotować. Wyobrażałem sobie tysiące rzeczy. Uczucie niebezpieczeństwa zachwycało mnie. Przypomniało mi się zdanie, które wypowiedziałeś owego cudownego wieczora, kiedyśmy się po raz pierwszy spotkali, że prawdziwa tajemnica życia polega na poszukiwaniu piękności. Nie wiem, czego się spodziewałem, lecz wyszedłem i powlokłem się ku wschodniej stronie miasta, gdzie zbłądziłem wkrótce w labiryncie brudnych ulic i gołych placów. Koło pół do ósmej przechodziłem obok śmiesznego teatrzyku z wielkiemi, migoczącemi latarniami gazowemi i szumnemi afiszami. Wstrętny Żyd w najdziwniejszym surducie, jaki kiedykolwiek widziałem, stał przy wejściu, paląc liche cygaro. Miał tłuste włosy, a olbrzymi diament lśnił pośrodku jego brudnej koszuli. „Weźmie pan lożę, milordzie?“ zapytał, ujrzawszy mnie, i ze służalczą miną zdjął kapelusz. Coś mię w nim bawiło, Harry. Był taki potworny. Będziesz się ze mnie śmiał, Harry, wiem, ale wszedłem rzeczywiście i zapłaciłem całą gwineę za lożę. Dotychczas nie mogę sobie uświadomić, jak to się stało; a jednak, gdybym był tego nie uczynił — drogi Harry, gdybym był tego nie uczynił, nie przeżyłbym największego romansu swego życia. Widzę że się śmiejesz. To brzydko z twojej strony!
— Nie śmieję się, Dorjanie; w każdym razie nie z ciebie. Ale nie powinieneś mówić o największym romansie swego życia. Powinieneś był powiedzieć: pierwszy romans mego życia. Zawsze
Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/66
Wygląd
Ta strona została skorygowana.