Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ten nie dawał mu spać nocami. Kiedy wyjeżdżał, napełniał go trwogą, że obce oczy mogłyby go zobaczyć. Wniósł on melancholję w jego namiętności. Samo wspomnienie tego obrazu zatruło mu wiele chwil radości. Był on dla niego niby sumienie. Tak, był jego sumieniem. Musi go zniszczyć.
Rozejrzał się i dostrzegł nóż, którym zabił Bazylego Hallwarda. Czyścił go często, aż nie pozostało na nim ani plamki. Błyszczał i świecił się. Ten nóż zabił malarza, więc zabije i dzieło malarza wraz ze wszystkiem, co to dzieło oznaczało. Zabije przeszłość, a gdy ona będzie zabita, Dorjan będzie wolny. Zabije to potworne życie duszy, a bez jego ohydnych ostrzeżeń Dorjan będzie miał spokój. Chwycił nóż i przebił nim obraz.
Rozległ się krzyk i stuk upadku. Krzyk ten był tak straszliwy w swej trwodze śmiertelnej, że przerażona służba zbudziła się i wybiegła ze swoich pokojów. Dwaj panowie, którzy przechodzili nadole przez plac, zatrzymali się i spojrzeli na wielki dom. Poszli dalej, aż spotkali policjanta, i wrócili z nim. Policjant zadzwonił kilka razy, ale nikt nie otwierał. Z wyjątkiem światełka w oknie poddasza, dom pogrążony był w ciemnościach. Po chwili policjant odszedł i przystanąwszy pod sąsiednim portykiem, obserwował dom.
— Czyj to dom? — zapytał starszy z panów.
— Mr. Dorjana Gray'a, sir, — odpowiedział policjant.
Panowie spojrzeli na siebie, odchodząc,