Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak wspaniałe było niegdyś życie! Jak dumne w swym przepychu i wystawności! Samo czytanie o zbytku umarłych było rozkoszą!
Potem zainteresowanie jego zwróciło się do haftów i gobelinów, które w zimnych komnatach północnych ludów Europy zajęły miejsce fresków. Kiedy zagłębił się w tem przedmiot — a posiadał zawsze w najwyższym stopniu zdolność zupełnego pogrążania się w tem, co go w danej chwili interesowało — ogarnął go prawie smutek na myśl o zniszczeniu, jakie czas sprowadził na wszystko, co piękne i cudowne. Coprawda on uszedł czasowi. Lato następowało po lecie, żółte narcyzy kwitły i umierały, noce zgrozy powtarzały dzieje jego hańby, ale on pozostawał niezmieniony. Żadna zima nie zeszpeciła jego oblicza, nie skalała jego kwitnącej piękności. Jakże inaczej działo się w świecie rzeczy materjalnych! Co się z niemi stało? Gdzie owa wielka szata barwy szafranu, na której bogowie walczyli z gigantami, a którą utkała brunatna dziewczyna ku radości Ateny? Gdzie owo olbrzymie velarium, które Neron rozpinał nad Colosseum rzymskiem, ów tytaniczny purpurowy żagiel, na którym wyobrażone było gwiaździste niebo i Apollo, ciągniony w wozie przez białe rumaki w rozżarzonej uprzęży? Chciał ujrzeć cudowne serwety kapłana słońca, na których rozłożone były wszelkie przysmaki i łakocie, spożywane przy ucztach; albo całun króla Chilperyka z trzystu złotemi pszczołami; fantastyczne szaty, które wywołały oburzenie biskupa z Pontu, a pokryte były „lwami, panterami, niedźwiedziami, psami, lasami, skałami, myśliwymi — wszystkiem, co malarz skopjować mógł z natury;“ albo wreszcie ów strój, który nosił Karol Orleański, ów strój, na którego rękawach wy-