Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Widzę, kuzynie, na twarzy twej uśmiech ironiczny! Z tryumfem myślisz:
«Albożem nie mówił, że to marna pleśń ziemi? Możnaż ją kochać? Wartoż jej służyć?
Dziwne pytanie: możnaż kochać? Czy można nie kochać? Czy może nie kochać ten, kto miłość ma w sobie, komu ją w samo jądro duszy, jak ziarno orzecha w łupinę, wprawiła najwyższa dłoń Twórcza?
Musiałeś widywać matki, które bez granic kochają dzieci swe słabowite i szpetne, nie pomimo to, lecz właśnie dlatego, że są takiemi, więc bardziej, konieczniej potrzebują tkliwości ich i starań, niż gdyby przyniosły z sobą na świat siłę i piękność. Daremnie dziwiłbyś się: możnaż kochać stworzenie tak niedoskonałe i tyle zmartwień sprawiające?
Matka taka odpowie... że kochać musi, bo ta miłość w niej jest i wiąże ją z tem stworzeniem nie tylko rozkoszą kochania, lecz także rozrzewnieniem litości i pragnieniem zmniejszenia przywar jego i jego nieszczęścia.
Czy myślałeś kiedy o tem, że jakiemikolwiek byłyby dzielące ludzi różnice zajęć, dostojeństw, cnót, rozumów, wszyscy skuci są jednym łańcuchem żelaznego musu cierpienia, błądzenia i umierania? Cierpienie, błąd, śmierć, to trzy ogniwa, które wpijają się we wszystkich, gdy miłość tylko niektórych usiłuje umniejszyć ich ciężkość i twardość.
Czy wiesz cokolwiek o przebaczeniu?
Niektórzy nazywają je słabością; lecz to jest omyłka, gdyż tylko silni przebaczać umieją. Starożytni zemstę poczytywali za rozkosz bogów; lecz przyszła na świat moc ogromna i dobroczynna, która dziewiętnaście już stuleci prowadząc ludzość od robaka do człowieka otworzyła we mnie źródło radości zupełnie przeciwne.
Czuję i wiem, że ktokolwiek nigdy dłoni kochającej nie składał na rozpalonem od bólu czole wroga, kto ruchem miłosiernym nie zatrzymał nad otchłanią stopy, która go w otchłań wtrącić próbowała, kto nigdy z czołem w prochu, a z sercem