Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szli się ku nim — był między nimi Jędrek Z doliny, była i Kasia, ale pomagać nie było co. Siana prawie było na wóz. Ojciec przygrabował, Jasiek stał na wozie, a Wojtuś mu podawał. W czasie tego prześmiewali się, przegadywali ku sobie. Najwięcej podrwiwał Jędrek z Jaśka.
— Źle kładzies! na jednostronkę...
— Jak ty bedzies gazdą, to mie naucys! — odcinał Jędrek.
— Załozę sie, ze ci sie przewróci!
— Poślę po ciebie, co byś dźwigał. Bo sie scycis, ześ mocny.
Pasterze śmiali się — najgłośniej Kasia. Stała nad wozem, na pagórku. Chustka jej spadła na ramiona — włosy roztęczyły się dokoła głowy.
Wojtusiowi, pozierającemu ku niej z poza wozu, cudem się zdała, nie prawdą. Odurzonemu już pachnością siana, głowa się zawracała. Ale trzymał się mocno, tężył siły i z zapałem podawał na wóz Jaśkowi kłęby zbitego siana.
Jasiek odbierał, układał koło leter i deptał nogami.
Skoro już nakładli ponad letry i piętrzyć poczęli pod pawąz, Wojtuś nie mogąc dostać rękami — jako że wóz stał na pagórku, a on z dołu podawał — wziął ostrew (zwyczajnie kół osęczniony, na którym siano suszono), przystawił zdołu do wozu i, po sękach jak po drabinie wychodząc, podawał dalej Jaśkowi.