Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dalej. I błyskawice rzedniały, ale stawały się jakieś trzeszczące, czerwieńsze — w paru łańcuch zamigotał — w jednej był krzyż... Raziły serca patrzących, jak groty.
— O Jezu... — jęczało dziewczę.
— Nie bój sie... już przechodzi... Widzisz, już sie hań przeciera...
Burza mijała — szła za wierch...
Nagle dreszcz-światło... i za niem trzask straszny — prędszy niż słowo-myśl...
I jedla hruba rozszczepiona na pół — drzazgi z niej odstrzelone tu i owdzie po ziemi — wśród nich leżą ciałka ptasząt, wiewiórka zabita na śmierć, i tych dwoje...

*

Burza przeszła. Słońce zegnało resztę chmur — ziemia, obmyta, zajaśniała nanowo całą swoistą krasą, radośniejszą jeszcze zielenią niż poprzód. Z liści bukowych spadały lśniące perełki.