Przejdź do zawartości

Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ją przyjmę — upadniemy oboje. I cóż upadek ciała znaczy wobec upadku dusz?
I miał się już oddalić, lecz wołania jej słysząc powtórne, a iż na miłosierdzie woła, zadrżał w sercu.
— Jeżeli ją opuszczę, Bóg mię na sądzie swoim karać będzie.
I poruczywszy się Panu słowami: „Tyś mnie sprawował od młodości mojej; nie daj mi teraz upaść, a zachowaj mię dla chwały swojej“ — podał jej rękę i wyciągnął ją na skałę bezpieczną. A widząc, że jest bardzo piękna i młoda, rzecze jej:
— Słoma z ogniem trudno się ma zgodzić. Być tu oboje nie możemy, bo czart mię sidlić żąda. Ale dalibóg nie wygra. Zostań tu, córko, nic się nie bój — tam masz pożywienie swoje. Za tydzień przypłynie tu rybak.
I, przeżegnawszy się, rzekł do Pana:
— Panie, Tobie i morze służy. Jeśli chcesz, to mnie wybawisz. A jeśli zginę, to wolę umrzeć cieleśnie, niżeli zgrzeszyć przed Tobą.
To mówiąc, wskoczył do morza. A „delfinowie, dwie ryby morskie, z rozkazania i zrządzenia Boga wzięły go na grzbiety swoje i do lądu bezpiecznie zaniosły“.

· · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Jakież było zdumienie rybaka, gdy, o swoim czasie dobiwszy do wysepki, zastał tu miast pu-