Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IV.

Śląc ostatnie blaski senne,
Słońce ganie, blednie, kona,
Na błękitne wyszła niebo
Pierwsza gwiazdka wysrebrzona.

Wokół cisza, blaga cisza,
Ledwie słychać drzew szelesty:
Już się kończy, piękna pani,
Tej kreolskiej pora siesty,





POGRZEB POETY.

Fragment.




I wzięli trumnę w kwietnych wiankach całą
Z izby, gdzie krwawe rozgrało się starcie,
I wzięli trumnę, w której cicho spało
To, co robactwu idzie na pożarcie.
I wzięli trumnę... nie dziewiczo-białą,
Ale mówiącą, hardo i otwarcie,
Ze kryje serce szlachetne i dumne:
Trumnę bez krzyża ... samobójcy trumnę.

I nie w kramarskiej wynieśli ją pysze:
Majestat grobu miała w sobie ona,
I szła za trumną w jakąś wielką ciszę,
Dziwnie uboga i osamotniona.
I nie druhowie, ani towarzysze,
Ale najemne niosły ją ramiona,