Strona:PL Oppman Artur - Monologi II.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludojadem jakowym pilnuje. Zacnież to, powiedzże mi mój Mości?

Tak gadając, szedł ze mną Pan Zagłoba i owo weszliśmy do dworu.



CZĘŚĆ II.




Na ganku ujrzałem na podziw gładką niewiastkę, tak w trzydziestu leciech mniej-więcej. Gębę miała jakoby właśnie róża czerwona, a w plecykach zasie strzelista, a w biodrzech rozłożysta, aż mnie ciągoty brać poczęły na on widok ekstraordynaryjny. Ba! ale imć pan Zagłoba obaczywszy cudny ów kwiatuszek pokraśniał z radości i kłaniaiąc się z szastaniem i szurganiem nogami z wielką rewerencyą, rzekł:
— Wdzięczna i sercem umiłowana Magdusiu moja, żono i pani najmilejsza, oto jest pan Jacobus Skrzetuski, wnuk owego sławnego Jana, któregom to jak ci wiadomo fechtów i sztuki rycerskiej uczył, a z opressyi mnogich ratował; tuszę, że go życzliwie przyjmiesz i ciało Jego podróżą długą utrudzone — trunkiem przednim pokrzepisz.
Na tę przemowę słodka Magdusia podała mi toczoną rączkę, ja zaś zgiąwszy się w pałąk, jako właśnie naciągnięty dłonią rycerską łuk tatarski, — ucałowałem delicye one, o komplimentach należnych tak urodnej osobie nie przepominając.
Weszliśmy do izby jadalnej, ogromnej, o 6 oknach wielkich; całą prawie jedną ścianę zajmował komin olbrzymi z przypieckiem, na ktorym, jakom się później dowiedział, imć pan Onufer wychyliwszy gąsior małmazyi; rad legał. Pod in-